Ekspert: Szczepiąc się na grypę niwelujemy możliwość spotkania się dwóch wirusów w organizmie

Dodano:
Zdjęcie ilustracyjne Źródło: Pixabay / Domena publiczna
Szczepiąc się na grypę nie uchronimy się wprost przed koronawirusem, ale niwelujemy możliwość spotkania się dwóch wirusów w organizmie oraz to, że po przechorowaniu na grypę, koronawirus będzie miał łatwiejszą walkę z naszym organizmem – powiedział w niedzielę Główny Inspektor Sanitarny w MSWiA Marek Posobkiewicz.

Marek Posobkiewicz na antenie Polskiego Radia 24 powiedział, że obecnej pandemii nie uda się powstrzymać na świecie. – Naszą rolą jest spowolnienie rozprzestrzeniania się wirusa, żeby szpitale – nie tylko w Polsce, ale w każdym kraju rozwiniętym na świecie, były w stanie przyjąć napór pacjentów, którzy wymagają hospitalizacji, a szczególnie tych, którzy wymagają oddechu zastępczego w postaci respiratora lub utlenowania krwi zewnątrz ustrojowego, czyli podpięcia do aparatu ECMO – powiedział Posobkiewicz.

W ocenie szefa GIS "do zatrzymania pandemii dojdzie dopiero wtedy, kiedy kilkadziesiąt procent społeczeństwa będzie po kontakcie z wirusem – będzie to albo przechorowanie albo bezobjawowe zakażenie, czyli te sytuacje, które powodują wzrost przeciwciał". Przyznał, że na chwilę obecną nikt nie wie, na jak długi czas przeciwciała będą zabezpieczać przed powtórną infekcją.

Powiedział, że proces walki z koronawirusem może zostać przyspieszony pod warunkiem, że na rynku pojawi się skuteczna szczepionka. Wówczas poprzez bierną odporność będzie można przyspieszyć zahamowanie pandemii.

Zwrócił uwagę, że nawet, jeśli w innym kraju utrzyma się tendencja wzrostowa, a u nas duża część społeczeństwa będzie po kontakcie z wirusem, to szybkość rozprzestrzeniania się wirusa spadanie. – W przyszłości on zostanie i będzie krążył w środowisku, jak wiele innych wirusów i koronawirusów powodując lżejsze przeziębienia – wyjaśnił Posobkiewicz.

Zwrócił uwagę, że fakt, iż w naszym regionie Europy społeczeństwa słabiej przechodzą COVID-19, niż np. na południu kontynentu, może wynikać z tego, że koronawirusy, które dotychczas krążyły, powodując w przeszłości lekkie przeziębienia zaowocowały odpornością krzyżową.

Na pytanie czy nakładane na społeczeństwo ograniczenia są dobrą metodą walki z epidemią, czy nie lepiej jest pójść drogą szwedzką, Posobkiewicz powiedział, że "gdybyśmy mieli gwarancje miejsc w szpitalach dla osób potrzebujących hospitalizacji i że na pewno starczy respiratorów moglibyśmy zdecydować się na wariat szwedzki".







– Wszyscy pamiętamy, co się działo w Lombardii i w wielu innych regionach, gdzie napór pacjentów potrzebujących opieki był tak duży, że system był niewydolny. U nas poprzez mocny lockdown i być może przez to, że dość łagodnie, jako społeczeństwo przechodzimy tego wirusa, udało się przez to przejść niemal bezboleśnie – powiedział Posobkiewicz.

W ocenie lekarza warto byłoby wprowadzić zaostrzenia dla osób z grup zagrożonych chroniąc np. DPS-y, osoby z chorobami przewlekłymi, nowotworowe, czy z ciężką niewydolnością krążenia.

Pytany, że polska Służba Zdrowia jest przygotowana na kilka tysięcy zakażeń koronawirusem dziennie, do którego może dojść w sezonie jesiennym, Posobkiewicz powiedział, że dotychczasowe doświadczenia pokazują, że nie wszyscy chorzy trafiają do szpitala. – Tylko mała część wymaga hospitalizacji – stwierdził.

Przyznał, że jeśli tendencja, by się zmieniła, to mogą pojawić się pewne problemy. – Dość łatwo jest rozróżnić czy mamy do czynienia z grypą, czy drobną infekcją. Na wynik w kierunku COVID-19 musimy parę godzin poczekać. W związku z tym, jeżeli dużo pacjentów z dusznością trafiłoby do małego szpitala powiatowego, na pewno będzie to dla tej placówki sporym obciążeniem – ocenił Posobkiewicz.

Zwrócił uwagę, że obok koronawirusa jest jeszcze wielu pacjentów z innymi poważnymi chorobami, którzy potrzebują leczenia. – Tego nie możemy zaniedbywać. Musimy w sposób bezpieczny ich przyjmować po to, żeby nie było więcej ofiar wśród pacjentów zakażonych COVIDEM – oświadczył szef GIS.

Posobkiewicz powiedział, że pacjenci mogą być jednocześnie chorzy na grypę i koronawirusa. – Te wirusy mogą się spotkać w organizmie, co się zdarza i wówczas przebieg zakażenia jest o wiele cięższy i może skończyć się tragicznie – zauważył.

Zwrócił uwagę, że ten, kto przejdzie ciężkie zachorowanie na grypę, wówczas jego organizm będzie przez wiele tygodni dochodził do siebie. – Jeśli na takiego wyjałowionego po zachorowaniu na grypę pacjenta trafi koronawirus, wówczas zajęcie przez niego tego organizmu będzie o wiele łatwiejsze, bo układ odpornościowy nie będzie wystarczająco działał – wyjaśnił.

Podkreślił, że "szczepiąc się na grypę nie uchronimy się wprost przed koronawirusem, ale niwelujemy możliwość spotkania się dwóch wirusów w organizmie i to, że po przechorowaniu na grypę, koronawirus będzie miał łatwiejszą walkę z naszym organizmem".

Źródło: PAP
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...